Przyszła kolej na przedstawienie kolejnego filmu. Teraz wybrałem film „Dellamorte Dellamore” („O miłości i śmierci”) w reżyserii Michele Soavi.
„Dellamorte
Dellamore” to film z 1994 roku. Jest to okres schyłku giallo, a rozkwitu
slasherów. Nie ma już Mario Bavy, a Lucio Fulci i Luigi Cozzi kończą reżyserować
wraz z początkiem lat 90-tych. Podobnie Umberto Lenzi i Aldo Lado, którzy w
pierwszej połowie lat 90-tych kończą z reżyserią. Na szczęście pozostało
jeszcze paru bardzo dobrych twórców. Nadal reżyserują przecież Dario Argento i
Lamberto Bava. Poza tą dwójką jest jednak jeszcze jeden wielki twórca giallo.
To urodzony w 1957 roku w Mediolanie Michele Soavi, który większość swojej kariery
grywał w filmach, niż sam tworzył. Pierwszy swój film wyreżyserował dopiero w
1985 roku. Mimo, że nie ma w dorobku wielu filmów, to kilka z jego horrorów
należy do bardzo ważnych we włoskim horrorze. Najważniejsze z nich to te
nakręcone między 1987, a
1994 rokiem. Są to „Deliria” (1987), „La chiesa” (1989), „La setta” (1991) i
właśnie „Dellamorte Dellamore” (1994). Te cztery filmy pozwoliły Soavi wejść do
grona najważniejszych twórców giallo. Niestety po nakręceniu „Dellamorte
Dellamore” reżyser wycofał się z filmu. Musiał poświęcić czas opiece nad chorym
synem. Od 1999 roku wraca i kręci filmy głównie dla włoskiej telewizji.
Soavi wystąpił w wielu filmach jako aktor. Pojawił się w filmach m.in. Luigi Cozzi, Lamberto
Bavy, Dario Argento, Joe D'Amato, Lucio Fulci, Umberto Lenzi. Zagrał
również we wszystkich czterech wymienionych przeze mnie filmach, które sam
wyreżyserował. Po rozstaniu w 1994 roku z filmem jako aktor wrócił tylko w
jednym filmie.
Scenariusz Soavi oparł na opublikowanej w 1991 roku powieści
Tiziano Sclavi pod tym samym tytułem. Sclavi jest przede wszystkim autorem
komiksów, ale napisał również kilka powieści. Największą sławę przyniósł mu
komiks „Dylan Dog”. Komiks ten wydawany jest od 1986 roku. Ukazuje się raz w
miesiącu. Sam główny bohater Francesco Dellamorte jest wspomniany w dwóch
księgach serii „Dylan Dog”.
Większość scen została nakręcona w gminie Guardea, małej
wiosce w prowincji Terni. Zdjęcia na cmentarzu kręcone były na prawdziwym
cmentarzu w małym miasteczku Arsoli w prowincji Rzym. Swoją premierę film miał
25 Marca 1994 roku, a jego budżet wyniósł 4 miliony dolarów. Niestety film nie
odniósł sukcesu. Wpływ miała na to słaba kampania reklamowa, niewielka
dystrybucja oraz w większości negatywne krytyczne recenzje. „Dellamorte
Dellamore” doceniono dopiero po latach. Aktualnie uważany jest za film kultowy,
a sam Martin Scorsese określił
„Dellamorte Dellamore” jednym z najlepszych włoskich filmów z lat 90-tych.
Francesco Dellamorte jest grabarzem. Mieszka na cmentarzu
wraz ze swoim niedorozwiniętym pomocnikiem zwanym Ghanghi. Codziennie musi
odsyłać na tamten świat kolejnych zombie wstających z grobów. Wszystko ulega
jednak drastycznym zmianom w momencie gdy Francesco zakochuje się z
wzajemnością w pięknej nieznajomej. Niestety jej niedawno zmarły mąż wstaje z
grobu i atakuje parę kochanków podczas ich miłosnych uniesień. Zaskoczona
kobieta zostaje pogryziona przez swojego męża. Niestety gdy nieznajoma wraca do
świata żywych, Francesco eliminuje ją strzałem w głowę. Komplikacje następują
gdy ukochana ponownie budzi się do życia. Swoją miłość znajduje też Gnaghi.
Jest nią córka burmistrza. Dla niego z kolei przedwczesna jej śmierć w wypadku
jest tylko szansą na związek z ukochaną.
„Dellamorte Dellamore” to jest właściwie pomieszanie horroru
z czarna komedia. Opowiada o zombie, ale z przymrużeniem oka. Martwi budzą się
do życia siedem dni po śmierci. Interesujące jest to połączenie świata żywych i
zombie. Zdecydowanie jest to bardzo oryginalny film. Opowiedziana historia jest
bardzo ciekawa. Postacie są wielobarwne. Jest burmistrz, który zamiast
rozpaczać nad śmiercią córki, kombinuje jak wykorzystać jej śmierć w
zbliżającej się kampanii wyborczej. Z drugiej strony jest zakochany po uszy
Gnaghi, czy główny bohater Francesco i jego rozterki życiowe. Postacie są wręcz
przekoloryzowane. Czasem rozbawiają do łez, a czasem bardzo mocno wzruszają.
Bardzo ciekawie rozwiązane są zdjęcia w tym filmie. Ujęcia
są wręcz genialne. Operowanie kamerą na najwyższym poziomie, wiele ujęć
wykonywanych pod różnymi kątami. Bardzo ciekawie wyszły zdjęcia takie jak te z
wnętrza trumny czy z rozbitego telewizora. Również charakteryzacja bardzo
dobra. Powstający z grobów wyglądali jakby faktycznie właśnie stamtąd wyszli.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze bardzo dobra muzyka oraz kreacje głównych
bohaterów. Całość komponuje się wręcz genialnie.
Treść filmu kręci się wokół miłości i śmierci - co wynika z
samego tytułu. Główny bohater na co dzień zajmuje się śmiercią. Jednak pewnego
dnia oplata go miłość, która jest w stanie doprowadzić go nawet do śmierci.
Ukochaną poznaje gdy ta po śmierci męża przychodzi na jego grób. Nawet sama
Śmierć wpada na krótką rozmowę z głównym bohaterem. Mimo tak wszechogarniającej
Francesco śmierci, miłość bierze górę. Główny bohater jest chory z miłości,
która staje się dla niego wręcz obsesją. Tutaj każdy jest zamknięty w pułapce
wiecznego powrotu. Miłość również nigdy nie umiera, a śmierć nie jest
nieodwracalna.
Tego filmu nie da się prosto sklasyfikować, a i nie każdy będzie
uszczęśliwiony po jego seansie. Niektórzy mogą być zdegustowani, zniesmaczeni a
nawet zszokowani zawartymi tu scenami. Mimo to spokojnie mogę ten film polecić
każdemu kogo nie obrzydza widok krwi i kilku scen gore. Ten film potrafi
rozbawić, a zarazem zmusić do pewnych rozważań nad życiem i śmiercią. Polecam
każdemu, gdyż jest to bardzo oryginalny obraz.
Dawno, nie ubawiłam się tak, jak podczas oglądania tego filmu. Klimat doskonały, a i aktorsko zagrany nieźle. Może były jakieś niedopowiedzenia czy nieścisłości, zombiaki wyglądały obłędnie ale warto zobaczyć ten film.
OdpowiedzUsuńFilm faktycznie jest zrobiony z poczuciem humoru. Sam się zastanawiam czy bardziej bawi czy straszy
Usuń