Dzisiaj opiszę film Lucio Fulci zatytułowany „Sette note in
nero”. Wybrałem ten film w związku z moim jutrzejszym wyjazdem do Toskani.
Właśnie tam były kręcone sceny do tego filmu.
Film miał być adaptacją powieści „Terapia mortale” autorstwa
Vieri Razzini. Jednak Fulci postanowił tekst trochę zmodyfikować. Wraz z
Roberto Gianviti i Dardano Sacchetti stworzył nowy scenariusz. Oprócz powieści
Razzini inspiracją do filmu była też historia opisana przez Edgara Allana Poe w
„The Black Cat” („Czarny kot”). Tym filmem Fulci dał się poznać jako krwawy
reżyser. „Sette note in nero” był jego pierwszym horrorem obfitującym w sceny
gore, których jest tutaj jeszcze bardzo mało. Jego najkrwawsze filmy miały
dopiero powstać, ale ten był już ich zapowiedzią. Filmy te przyniosły mu
ogromną sławę.
Stał się jednym z głównych reżyserów horrorów lat 80-tych, a
także jednym z najbardziej kontrowersyjnych reżyserów. Często w jego filmach
główną rolę odgrywały siły nadprzyrodzone. Tak jest również w opisywanym „Sette
note in nero”, który jest jednym z mniej znanych flmów reżysera. Film swoją
premierę miał 10 sierpnia 1977 roku i jak już wcześniej pisałem kręcony był w
Toskanii (Florencja, Arezzo, Piza), a także w Rzymie oraz Dover w Anglii.
Główną bohaterką jest Virginia. Jest ona wizjonerką.
Informuje nas o tym już pierwsza scena, która pokazuje nam samobójstwo matki
głównej bohaterki. Naszą bohaterkę poznajemy wtedy jako młodą dziewczynkę,
która ma wizję śmierci swojej matki. W następnej scenie Virginia jest już
dorosłą kobietą i właśnie odprowadza swojego niedawno poślubionego męża na
samolot przed jego odlotem do Londynu. W drodze powrotnej z lotniska ma ona
wizję morderstwa pewnej kobiety. Policja nie przywiązuje zbytniej uwagi wizjom
i Virginia po wizycie u parapsychologa jedzie do jednego z domów swojego męża.
Planuje odrestaurować ten dom. Jednak meble w domu przypominają jej te, które
właśnie widziała w swojej wizji. W domu doświadcza kolejnej wizji. Pod jej
wpływem rozbija ścianę, za którą znajduje ludzki szkielet…
Akcja jest tutaj dosyć powolna. Mozolnie posuwające się do
przodu śledztwo współgra z rosnącym stopniowo napięciem. Idealnie to napięcie
podkręca muzyka, za którą odpowiada genialny Fabio Frizzi. Fanem włoskich
horrorów jest Quentin Tarantino. W swoim filmie „Kill Bill: Vol. 1” wykorzystał motyw muzyczny
właśnie z opisywanego filmu Fulciego. Nie tylko muzyką Fulci buduje napięcie w
swoim filmie. Praca kamery, efekty specjalne oraz gra aktorów mają również
wielki udział w tym doskonałym filmie. Na uwagę zasługuje przede wszystkim rola
Jennifer O'Neill jako Virginia Ducci.
Klimat w filmie jest złowieszczy i niepokojący. Dzięki „Sette note in
nero” Świat poznał Fulciego jako reżysera horrorów. Mimo, że ten film otrzymał
mieszane recenzje krytyków, stał się wyznacznikiem nowej drogi w karierze
reżyszera. Chociaż jest to mniej znany film niż późniejsze horrory Fulciego,
zdecydowanie powinien go zobaczyć każdy fan horroru.
Od tego filmu rozpoczęła się moja fascynacja włoskim kinem grozy. Wiele lat temu na Polonii 1 obejrzałem ten film, jakość obrazu nie była zbyt dobra, ale dzięki temu czułem się jakbym oglądał prawdziwy grindhouse. Oprócz tego ujął mnie klimat i muzyka, zaintrygowała mnie fabuła, spodobała mi się także odtwórczyni głównej roli, którą kojarzyłem wcześniej tylko z serialem "Niebezpieczne ujęcia".
OdpowiedzUsuńOd tamtej pory obejrzałem wiele filmów giallo, ale "Siedem czarnych nut" wciąż pozostaje moim ulubionym. To również mój ulubiony film Fulciego.
Ciężko mi określić, który z filmów Fulciego jest najlepszy, bo jego filmy giallo zawsze trzymały bardzo wysoki poziom.
UsuńMuzyka filmu mnie urzekła, aż ciarki idą jak słyszę melodię z zegarka.
OdpowiedzUsuńZ zegarkiem to był faktycznie świetny motyw.
Usuń