Witam
W roku 1970 Mario
Bava nakręcił film „Il rosso segno della follia”.
Film powstał w końcowym etapie życia reżysera,
który zmarł w 1980 roku. Mario Bava jest w tym filmie nie tylko reżyserem, ale
również scenarzystą i autorem zdjęć. „Il rosso segno della follia” premierę
miał 2 czerwca 1970 roku. Zdjęcia kręcone były w Paryżu, Barcelonie oraz
Rzymie. Bava bez wątpienia był wielkim geniuszem kina. To reżyser, o którym słyszał
chyba każdy fan horroru. Obok jego filmów nie można przejść obojętnie. Potrafił
jak nikt inny stworzyć niesamowitą atmosferę grozy i tajemniczości w swoich
filmach. Jego filmy pobudzały wyobraźnię. Będąc reżyserem, scenarzystą, autorem
zdjęć, oraz tworząc efekty specjalne mógł dowolnie łączyć ciekawą fabułę,
piękne zdjęcia, świetną scenografię i bardzo dobre efekty specjalne w jedną
spójną całość. Wszystko to zgodnie ze swoją genialną wizją, która ukazuje jego
piękny i niebanalny styl wizualny. Filmy Bavy zdobyły uznanie zarówno widzów jak
i krytyków. Na jego dziełach wychowało się bardzo wielu utalentowanych, nie tylko włoskich
reżyserów, a jego wpływ można zaobserwować w wielu wielkich
dziełach.
Główny bohater to 30-to letni John Harrington. Jest on
właścicielem salonu mody ślubnej, który odziedziczył po śmierci swojej matki.
Prowadzi on jednak podwójne życie. Kolejne modelki pracujące w jego salonie,
które zamierzają wyjść za mąż, są przez niego mordowane, a ciała palone lub
zakopywane w szklarni. Zgodnie z zasadą, którą wypowiada sam główny bohater: „Kobieta
powinna żyć tylko do swojego ślubu, kochać się raz, a następnie umrzeć”.
Podczas kolejnych morderstw John przypomina sobie kolejne fragmenty z
traumatycznego zdarzenia w jego dzieciństwie. Jego psychoza pogłębia się, gdy
duch jednej z ofiar nie chce odejść.
„Il rosso segno della follia” ogląda się bardzo przyjemnie. Reżyser odchodzi tutaj nieco od nurtu giallo.
Morderca nie jest osobą tajemniczą co od razu rzuca się w oczy. Już na początku
filmu sam oznajmia widzowi, że jest paranoikiem, szaleńcem i seryjnym mordercą.
Nie ma również krwawych scen zabójstw, a akcja jest bardzo powolna. Jednak film
trzyma w napięciu do samego końca. Scenariusz jest bardzo ciekawy, a aktorzy
bardzo dobrze zagrali swoje role. Szczególnie dobrze wypadł Stephen Forsyth w
roli Johna Harringtona oraz Laura Betti w roli jego żony Mildred. Film kładzie
nacisk na aspekt psychologiczny morderstw. Zabójca z każdym morderstwem
przybliża się do rozwiązania zagadki z dzieciństwa.
Mistrzowskie zdjęcia oraz eksperymentalne ujęcia są
urzekające. Czasami obraz jest zniekształcony. Są to ujęcia pokazujące
wspomnienia głównego bohatera. Czasami występują mniej logiczne zachowania, jak
np. inspektor Russell, który zamiast umieścić podejrzanego w areszcie albo
przynajmniej obserwować, zwraca mu uwagę na nadmierną potliwość. Jednak takie
nielogiczne zachowanie jest niczym przy scenach metafizycznych. Duch zmarłej
jest tutaj bardzo ciekawym elementem. Cały nastrój podkręca dodatkowo muzyka.
Dzieło mistrza Sante Maria Romitelli, który w latach 1968-1977 napisał muzykę
do 19 filmów różnego gatunku.
Uważam, że film jest trochę niedoceniany. Nie jest on uznawany za
wielkie osiągnięcie reżysera, bo faktycznie ma on wiele innych lepszych na
swoim koncie. Mimo że film nie należy do największych dzieł reżysera to jest to
bardzo dobrze nakręcony i solidnie zagrany horror. Dla każdego fana Mario Bavy
jest to pozycja obowiązkowa.
Bardzo interesujące uwagi i ciekawa recenzja! Chyba już czas zanurzyć się w nurcie giallo... :)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. Zapraszam do częstych odwiedzin bloga i do oglądania prezentowanych przeze mnie filmów. Zachęcam również do komentowania i prowadzenia konstruktywnych dyskusji.
UsuńOj! Tego filmu chyba nie widziałam, muszę nadrobić zaległości...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie musisz nadrobić zaległości. Proponuję jak najszybciej, bo film jest naprawdę wart obejrzenia. Gwarantuję, że nie będziesz się nudziła podczas jego seansu.
Usuń"zwraca mu uwagę na nadmierną potliwość" - to już był finał filmu i policja, wraz z dziewczyną prowadzili akcję. Musiał mu tam odpuścić, bo zasadzka była już w trakcie. Świetny film i rzeczywiście niedoceniony i jednocześnie to mój ostatni film w związku z wyzwaniem z Bavą. Za tydzień podsumowanie :)
OdpowiedzUsuń