Witam
Pierwszy raz na blogu pojawia się Alberto De Martino.
W 1972 roku ukazał się film „L'assassino... è al telefono” („The Killer is on the Phone”). Był to drugi film giallo w karierze reżysera.
Alberto De Martino urodził się w Rzymie 12 czerwca 1929 roku. Już jako dziecko występował w filmach. W 1952 roku rozpoczął pracę jako asystent reżysera. Cztery lata później pisał już scenariusze. Pierwszy swój film wyreżyserował w 1961 roku. Był to film „Il gladiatore invincibile” („Niezwyciezony gladiator”), do którego napisał również scenariusz. Dwa lata później nakręcił swój pierwszy horror zatytułowany po prostu „Horror” („The Blancheville Monster”). Na kolejny film grozy reżysera przyszło czekać aż do roku 1969. Nakręcił wtedy film „Femmine insaziabili” („Carnal Circuit”). Od tego momentu w jego pracy przeważały filmy grozy w tym kilka filmów giallo. Ostatni film nakręcił w 1985 roku. Do większości swoich filmów napisał również scenariusze. Zmarł 2 czerwca 2015 roku w Rzymie.
Premiera „L'assassino... è al telefono” odbyła się 6 października 1972 roku. Jest to thriller do którego zdjęcia kręcono w Belgii w takich miastach jak Ostend, Lennik i Brugge. Scenariusz jest wynikiem współpracy pięciu osób: Adriano Bolzoni, Alberto De Martino, Renato Izzo, Lorenzo Manning i Vincenzo Mannino. Dla Lorenzo Manning było to jedyny scenariusz przy jakim pracował. Renato Izzo w sumie ma na koncie szesnaście scenariuszy w tym trzy do filmów grozy. Najwięcej scenariuszy w karierze ma Adriano Bolzoni, bo 66. Zdecydowanie przeważają u niego westerny i filmy przygodowe. Największe doświadczenie w filmach grozy ma Vincenzo Mannino. Pisał on scenariusze do dzieł takich reżyserów jak Umberto Lenzi, Ruggero Deodato czy Lucio Fulci. Najczęściej jednak współpracował z Alberto De Martino. Sam De Martino pisał scenariusze do 24 filmów. Fabuła „L'assassino... è al telefono” nie jest zbyt skomplikowana, ale bardzo wciąga, i zaskakuje.
Eleonor Loraine właśnie wraca do Belgii. Jest ona aktorką teatralną, cierpiącą na amnezję. Problemy rozpoczęły się przed pięciu laty, gdy zginął jej ukochany. Jednak nie pamięta jego śmierci, a co gorsza nie chce uwierzyć, że on nie żyje. Od samego powrotu jest jednak śledzona przez tajemniczego mężczyznę...
„L'assassino... è al telefono” jest dobrym filmem giallo ale nie porywającym. Tempo akcji jest bardzo powolne, zwłaszcza w pierwszej części filmu. W drugiej części akcja wyraźnie przyspiesza, aż do pełnej napięcia świetnej sceny w teatrze oraz zaskakującego zakończenia. De Martino nie należy do wielkich twórców włoskiego kina. Jest raczej średnim reżyserem. Nie do końca uchwycił klimat thrillera. Film nie trzyma aż tak w napięciu. Nie czuć klimatu ciągłego zagrożenia. Miało to również wpływ na wyniki osiągnięte na rynku. Film został po prostu zapomniany. Należy mu się jednak miejsce wśród filmów giallo, raczej wśród tych dobrych niż tych nieudanych. Ciekawie przedstawiona jest gra w kotka i myszkę jaka toczy się pomiędzy główną bohaterką a mordercą. Przy dobrej grze aktorskiej ogląda się ją przyjemnie.
W głównej roli reżyser obsadził brytyjską aktorkę Anne Heywood, która spisała się bardzo dobrze. Idealnie zagrała zagubioną i cierpiącą na amnezję kobietę. Partnerował jej amerykański aktor Telly Savalas. Zagrał również bardzo dobrze swoją rolę. Na blogu jeszcze się pojawi za sprawą filmów Mario Bavy. Również dobrze wypadła urodzona w Rzymie Rossella Falk. Niejednokrotnie występowała w filmach giallo. Na blogu pojawia się już czwarty raz.
Zdecydowanie największą siłą filmu jest jego strona audiowizualna. Zdjęcia, które są dziełem Joe D'Amato stoją na najwyższym poziome. Sam D'Amato był bardzo dobrym reżyserem, scenarzystą i autorem zdjęć. Z kolei jeśli chodzi o muzykę to tutaj popisał się Stelvio Cipriani. Jest on bardzo cenionym kompozytorem włoskim. Na koncie ma ponad 200 dzieł. Na blogu pojawił się dotychczas trzykrotnie. Muzyka w filmie jest bardzo nastrojowa. Zdecydowanie głównie strona audiowizualna buduje klimat w filmie.
Podsumowując film jest dobrym giallo. Ciekawie przedstawiona prosta fabuła. Mimo, że przez pierwszą część filmu akcja jest bardzo spokojna i powolna co może niejednego widza nudzić, to druga część już nie pozwala się nudzić. Film w drugiej części wciąga coraz bardziej, aż do wspaniałej sceny kulminacyjnej rozgrywanej w teatrze. Film polecam przede wszystkim fanom giallo, ale również osobom lubiącym spokojny thriller z zaskakującym zakończeniem.
Naprawdę fajny film z ciekawym zakończeniem. Ogląda się go bardzo przyjemnie, chyba więcej elementów kryminału niż samego giallo:) Zastanawia mnie, kto wymyśle tytuły do filmów bo w tym przypadku ciężko doszukać się związku.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że również Ci się podobał. Co do tytułu to faktycznie ciężko go z filmem powiązać. Czasami bywa tak, że tytuł niezbyt pasuje do treści.
Usuń