czwartek, 5 listopada 2015

Camping del terrore - Body Count - Wyliczanka

Witam
Po raz drugi na blogu pojawia się Ruggero Deodato.


W roku 1986 reżyser nakręcił ciekawy horror „Camping del terrore” („Body Count”, „Wyliczanka”), który wpisuje się w nurt slasherów.




Ruggero Deodato ma na swoim koncie nakręcone 34 filmy i seriale. Dużą część z jego filmów stanowią dzieła grozy. Najbardziej znany jest ze swoich filmów kanibalistycznych. Jednak inne dzieła grozy, które wyszły spod jego ręki również są warte uwagi. Zarówno te lepsze jak i te gorsze. Do tych lepszych należy zdecydowanie „Camping del terrore”. Za scenariusz do filmu odpowiada włoski scenarzysta i reżyser Alessandro Capone. Na blogu pojawił się już raz przy okazji scenariusza do filmu „Trhauma” w reżyserii Gianni Martucci. Zdjęcia powstały w  okresie października i listopada 1985 roku. Włoska premiera miała miejsce 14 maja 1987 roku. Zdjęcia kręcono w miejscowości Arsita w regionie Abruzja oraz w Mazzano Romano w regionie Lacjum.



W pobliżu górskiego obozu zostaje zamordowana para studentów. Piętnaście lat później w nieczynnym obozie mieszkają jego dawni właściciele. Właśnie do domu rodzinnego wraca ich syn Ben wraz ze świeżo poznaną grupką studentów. Oferuje im nocleg na polu namiotowym w obozie, z czego niezadowolony jest głównie jego ojciec Robert. Studenci dobrze się bawią, a za sprawą tajemniczego Szamana ich liczba stopniowo się uszczupla...



Jest to kolejny ciekawy film jaki wyszedł spod ręki Deodato. Ogląda się go bardzo przyjemnie. Jak w większości slasherów tutaj również największym mankamentem jest inteligencja bohaterów. Taki już urok slasherów. Jednak jest to ciekawie skonstruowany horror z niezłym klimatem. Zakończenie też jest dobrze przemyślane. Sceny zabójstw nie są zbyt brutalne. Jest ich dosyć dużo i są różnorodne. Niektóre przedstawione są trochę lepiej, a część trochę gorzej. Jednak wszystkie są pokazane, nie ma morderstw poza ekranem. Wszystko dzieje się na oczach widza. Jest do bardzo dobre dzieło Deodato, który potwierdza, że jest czołowym twórcą kina grozy. 



Obsada w filmie może nie jest najwyższych lotów jednak jest tutaj parę ciekawych nazwisk. Przede wszystkim odtwórczyni roli Julii, czyli amerykańska aktorka Mimsy Farmer. W karierze zagrała w bardzo wielu filmach grozy. Wystąpiła m.in. w filmach Dario Argento, Lucio Fulci czy Francesco Barilli. Świetnie w filmie zagrał David Hess. Amerykański aktor wcielił się w rolę Roberta - męża Julii. W karierze wielokrotnie występował w filmach grozy. Na blogu jeszcze się pojawi.



Fanom filmów giallo znani będą bardzo dobrze dwaj inni aktorzy, którzy wystąpili w „Camping del terrore”. Grający doktora Olsena John Steiner ma na koncie wiele występów w ważnych dziełach gatunku. Na blogu dotychczas pojawił się trzykrotnie. Drugim aktorem jest Ivan Rassimov. On również wielokrotnie występował w filmach giallo. Jest to już trzeci film z jego udziałem jaki opisuję na blogu. Poprzednie dwa wyreżyserowane były przez Sergio Martino.



Za zdjęcia odpowiada Emilio Loffredo. Same zdjęcia są bardzo dobre. Loffredo jest dobrym zdjęciowcem, który już wcześniej pracował z Deodatim przy jego filmach. Muzyka w filmie to z kolei dzieło znakomitego Claudio Simonetti. Najbardziej znany jest z częstej i znakomitej współpracy z Dario Argento. W jego karierze zdecydowanie przeważają kompozycje do filmów grozy. Jak na razie jest to szósty film, który pojawia się na blogu, a do którego muzykę skomponował Simonetti.



„Camping del terrore” jest ciekawie nakręconym horrorem. Ogląda się go przyjemnie. Strona audiowizualna buduje dobrze atmosferę napięcia. Gra aktorska stoi również na dobrym poziomie, mimo że wielu aktorów jakich zatrudnił reżyser ma bardzo małe doświadczenie. Klimat filmu i ciągła akcja nie pozwalają się nudzić w trakcie seansu. Film dobry i wciągający, który zarówno fani slasherów jak i giallo na pewno chętnie zobaczą.

4 komentarze:

  1. Jakoś mi ten film nie przypadł do gustu, jak dla mnie zrobiony w amerykańskim stylu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie slashery kojarzą się z amerykańskimi dziełami, bo to oni się w nich wyspecjalizowali. Jednak wywodzą się z giallo. Za pierwszy slasher uchodzi „Reazione a catena” Mario Bavy.

      Usuń
  2. Do obejrzenia, ale bez szału. Do ,, La Casa Sperduta nel Parco'' nie ma najmniejszego startu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „La casa sperduta nel parco” jest zdecydowanie ciekawszy. W latach 80-tych Deodato trochę obniżył loty. Jednak trzymał dobry poziom.

      Usuń